- Chodźmy, Daniel jest jakiś blady. - Kasia wskazała na brata.
Mężczyzna spojrzał na syna. Faktycznie, chłopiec nie wyglądał najlepiej. Jeszcze przed chwilą rumiany, teraz znów był
biały jak ściana
. Piotr wziął go na ręce i ruszył w kierunku domu. Troska o stan malca przepędziła z jego głowy myśli o tajemniczej postaci.
Skupiony na Danielu Piotr usłyszał ten dźwięk dopiero na półpiętrze. Coś na kształt stłumionego pisku. Gdy go wreszcie wychwycił, odgłos niespodziewanie ucichł, jakby urwany w połowie. Dźwięk kojarzył się z cierpieniem. Zawodzeniem kogoś, kto nie jest w stanie już płakać.
|