Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PELCRA_6203010001873
Tytuł: "Jestem malarzem Nieszczęśliwym", czyli dobroczynny (?) wpływ alkoholu na potencję (twórczą)
Wydawca: Usenet
Źródło: Usenet -- pl.hum.pisarstwo
Kanał: #kanal_internet
Typ: #typ_net_interakt
Autorzy: "Les P",  
Data publikacji: 2005-07-29
"Les P"
Ulegając modzie ( i pogodzie, ale to już chyba nie zasługa A.) narzuconej
przez Naczelnego Stylistę, pozwalam sobie wrzucić pewien stary kawałek z
samego środka. Jednocześnie, przewidując przyszłe trendy, zapowiadam i
patentuję pomysł na publikowanie samych tylko zakończeń;-)


Po wyciśnięciu ostatniej kropli, wytrzepałem butelkę i rozwiesiłem
na relingu nad zlewem. Złośliwa bestia ściekła po ścianie i blacie, w końcu
zawisła na drzwiczkach szafki udając zegarek. Ale szafka nie była już
meblem - zamieniła się w egzotyczne zwierze. Wysoko, pod sufitem
bezchmurnego nieba, majestatycznie kołysała się jej pełna szuflad, płonąca
szyja. Z wrażenia aż usiadłem i z rozdziawionymi ustami i zadartą głową
obserwowałem jej podniebne ewolucje.
A tymczasem flaszka, z denkiem płaskim jak statecznik, wzniosła się
trzepocąc skrzydlatą nalepką i zataczała szerokie kręgi wokół słonecznika -
co przez tyle lat udawał abażur. Oślepiony słonecznikowym lśnieniem,
początkowo nie zauważyłem zmiany, dopiero narastający ryk nurkującego
bombowca nieco mnie otrzeźwił. Uciekając spod gradu bomb wpadłem w
spłoszony tabun dzikich koni. Gnałem z nimi wolny jak wiatr, co splątywał
mi grzywę, dopóki pod kopyta nie wpadło mi coś podłużnego, przypominającego
butelkę? Oj, nie doszłoby do tego, gdybym był podkuty na cztery nogi.
Wierzgnąłem, zarżałem i rozbity na kilkanaście geometrycznych brył,
wyrżnąłem całym impetem w przeciwległą ścianę. Przeszyty trwogą
znieruchomiałem, ale nie trwało to długo - może tydzień, może miesiąc -
najwyżej dwa lata. Rozejrzałem się za sprawczynią mojego nieszczęścia:
turlała się, jak gdyby nigdy nic, w stronę lodówki, ale po drodze dostała
nóżek i wyrosło jej futerko. A lodówka? Lodówka zmieniła się w piękną
dziewczynę! Stała smutna w kącie, a jej alabastrowe , nagie ciało, dopiero
wypuszczało pędy ramion. Odzyskałem właśnie swoją wcześniejszą postać i
trzeci wymiar, więc co sił pobiegłem w tamtą stronę. Łasiczka była
pierwsza. Popatrzyłem z wyrzutem na Lizę, bo byłem pewny, że tak właśnie
miała teraz na imię, a ona uśmiechnęła się przepraszająco, ukazując
metalowy aparat korygujący zgryz. Obrażony, chwyciłem mojego zwierzaka za
fałdę skóry na szyi i wyłuskałem z jej objęć. Szedłem teraz przed siebie
łąką pełną kwitnącego kwiecia, wypatrując tej jednej, jedynej róży i
starając sobie przypomnieć jak miała na imię. Zauroczony pięknem krajobrazu
przysiadłem na brzegu rzeki, do której wpadał kaskadą spieniony wodospad.
Zanurzyłem w wodzie gołe stopy, a leniwe ciepło zachodzącego słonecznika
grzało mnie w kark. Potem uniosłem głowę i doznałem objawienia. Z wyżyn
bezkresnego sufitu, patrzyła na mnie Jego mądra twarz. Ujrzałem zwisającą
dłoń, chciałem odwzajemnić uścisk, ale gdy dystans zmniejszył się do
zaledwie kilku parseków, zelektryzowało mnie. Szczerze mówiąc, to dostałem
potężnego kopa... Aż mi zabełtało błękit w głowie i rozmazało subtelne,
pastelowe abstrakcje. Potem opuszkami palców zobaczyłem muzykę, i to już
był właściwie - The End - czyli biała, pusta kartka...


...ty pijaku! Czy ciebie nie można na chwilę samego zostawić? Ja
czułam, że ty coś knujesz, ale paluchy pchać w kontakt jak dziecko, w
dodatku stojąc po kostki w wodzie? Piękny wodospad... Trzy piętra zalałeś!
To już wolałam te twoje odloty muzyczne. Ten grudniowy, balkonowy,
trzygodzinny koncert w samych slipach i z rakietą tenisową zamiast gitary -
nawet śmieszne to było! Ale teraz przeholowałeś. Co ci do tego pustego łba
strzeliło, żeby zegarki w mikrofalówce piec i szuflady podpalać? A te
graffiti na całej ścianie? To ma być Picasso?! Zmarnowałeś cały ketchup,
musztardę i majonez... Kuchnia do remontu... Dzięki bogu, że o swoim
ulubionym Boschu chociaż zapomniałeś, bo by tu kamień na kamieniu się nie
ostał...
Co tam mamroczesz? A po cholerę mi twoje ucho? Więcej światła chcesz?
Zapomnij! Transformator wyleciał w powietrze. Całe osiedle wciąż nie ma
prądu. A ty? Ty śmiałeś się i płakałeś na przemian, i plotłeś niestworzone
rzeczy...
Co, boli główka? Do czego się tym razem dorwałeś? Kukułki, kefir, kwaśne
jabłka? Aaaa - piwo bezalkoholowe wyżłopałeś? To ty nie wiesz debilu, że
tam też są śladowe ilości alkoholu...?


--
Les P zawsze :-)