Idź sobie, powtarza, obiecuje sobie wsadzić nazajutrz Paulinę w samolot, jeśli ta się uprze, zdąży jeszcze wrócić przed Wigilią. Tymczasem Paulina kartkuje magazyn dla panów, leżący na nocnym stoliku, od tygodni ten sam, dziwne, że Marta nie zwróciła na to uwagi. Otwiera się szczególnie chętnie na stronie z kabrioletem, Paulina zna doskonale możliwości silnika, w tym tygodniu sprzedała już dwa takie samochody, tyle że w innym kolorze.
Karol leży, zaciskając powieki, już wie, że przynęta chwyciła. Zamiast eukaliptusowej gumy, mógłby schować w kieszeni organki, plastelinę lub piłeczkę
pingpongową
, każda z tych ewentualności stałaby się pożywką dla wyobraźni żony. Jeszcze się z tobą pobawię, cieszy się z góry, a jego palce wystukują dawno zapomniane akordy.
Karol dawał Marcie z siebie tyle, ile uważał za stosowne. Trudno ocenić, na ile był szczodry, ponieważ nawet jeśli Marcie czegoś brakowało, nigdy nie dała po sobie tego poznać. Z czasem, by sprawdzić jej reakcję, zmniejszał dawki wszystkiego po kolei: gestów, pieniędzy i słów. Był ciekaw, jak daleko może się posunąć, jednak wydawało się, że nawet jego zniknięcie nie jest w stanie niczego zmienić. Nie tylko zresztą jego zniknięcie, również kota, co dziwiło go dużo bardziej.
|