Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000125
Tytuł:
Wydawca: W.A.B.
Źródło: Złodziejka pamięci
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Krystyna Kofta,  
Data publikacji: 1998
i, i wyobrażał sobie, że po kilku latach nauki jego córki i syn będą grać i śpiewać jak tamci. Kilka razy w tygodniu przychodził nauczyciel muzyki. Młodsze córki były pilne i grały pod jego okiem z zapałem większym niż talent. Berni nie robił żadnych postępów, po dwóch latach zymzolił równie okropnie jak na początku, ale dziadek nie ustępował aż do czasu, gdy nauczyciel, który cierpiał i zatykał uszy przy kiksach, nie wytrzymał i zrezygnował z lekcji, proponując rodzinie Wegnerów kupno pianoli.
Nie wiadomo dlaczego mój ojciec, dręczony skrzypcami, przejął ambicje dziadka. Na moje szóste urodziny do naszego i tak już zbyt ciasnego mieszkania sześciu ludzi wniosło prezent. Kupione z drugiej, a może z piątej ręki pianino. Byłam naprawdę szczęśliwa. Myślałam naiwnie , że będę mogła siedzieć przy klawiaturze i bawić się nią. Bębniłam swoją Zatopioną katedrę, aż drżały szyby w oknach. Wsłuchiwałam się także w pojedyncze wysokie dźwięki, dopóki nie wybrzmiały. Nie nudziłam się ani przez chwilę. To był wspaniały prezent.
PANDAWID. Tak mi się zdawało, dopóki nie pojawił się nie wiadomo skąd staruszek, z daleka pachnący wodą kolońską, z bliska zaś naftaliną i wódką. Miał bujne siwe włosy, skręcone jak srebrne sprężynki. Nosił okulary o szkłach grubych jak dno butelki, powiększających jego nieruchome, i bez szkieł nadto wypukłe, niebieskie oczy. Podobno był prawie ślepy, choć poruszał się szybko i pewnie jak tancerz; w rytm jakiejś swej wewnętrznej melodii wywijał lekką białą laseczką albo białym parasolem, jeśli