Przeciwnie było z Ludą Korkozowiczową, która po przeczytaniu swojego listu nie posiadała się ze zmartwienia.
"Doszło do naszej wiadomości - pisał jakiś srogi urzędnik Zarządu Miejskiego - że partia indyków, którą pani przywiozła na sprzedaż, dotknięta jest niebezpieczną
epizootią
objawiającą się m.in. schorzeniem nóg. Nadto doniesiono nam, że ubiła pani jedną sztukę bez oględzin i pozwolenia nadzoru weterynaryjnego, co stanowi naruszenie paragrafu X ustawy weterynaryjnej".
Potem następowały surowe pouczenia i długa litania kar, jakie mogą spaść na biedną właścicielkę dotkniętych epizootią indyków.
|