Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_2004000000022
Tytuł:
Wydawca: W.A.B.
Źródło: Magiczne oko. Opowiadania zebrane
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Izabela Filipiak,  
Data publikacji: 2006
w Arkadii trumna może się przytrafić. Pewnego razu przyszło mu do głowy, by po wbiciu gwoździa założyć słuchawki lekarskie i sprawdzić, co dzieje się w środku. Rzeczywiście usłyszał bicie serca, lecz uspokoił się myślą, że wampir zamknięty tak szczelnie z trumny wydostać się nie może. Ale po chwili rozróżniał już dwa rytmy, dwa oddzielne istnienia, i zrozumiał, że to, co kryje się w trumnie, nie jest wampirem ani żadnym znanym mu potworem, jest to zjawisko nieznane dotąd i o wiele groźniejsze.
W kościołach indiańskich Chrystus jest ciemnoskóry , wychudzony, kolana i ramiona otwierają się warstwami w zastygłą ranę. Cięcie na boku zaznacza się głęboką dziurą, krew spływająca spod wbitej na czoło cierniowej korony niemal zasłania mu widzenie. Płynie przez policzki, miesza się z tą, co wypłynęła z wykrzywionych ust. Strumyczki krwi obejmują ciało Chrystusa wąskimi, kojącymi językami. Kobiety zamotane w kolorowe chusty zapalają wysmukłe białe świece, stawiają je na podłodze, pod krzyżem, pod figurą miejscowej świętej. Przyczepione do sukni świętej dolary i lusterka trzepocą jak liście. W powietrzu wisi ciężki zapach kadzidła i ostry dźwięk fletu. Na złoconej ramie obrazu okalającej świętą powiewają purpurowe pióra. Chodzę po oświetlonym placu przed kościołem, słucham muzyki, ocieram się o ludzi, obchodzę stragany, kupuję kokosowe lody. Wyrasta przy mnie żołnierzyk z demobilu, rozmawiamy chwilę, żegnamy się, odchodzę. Siedzący na ławce facet, który się nam przyglądał, podchodzi i zaczyna ze mną rozmawiać. Ma wielkie, melancholijne oczy psa. Wymieniamy kilka uprzejmości, odchodzę.
Uświadamiam sobie, że hotel jest daleko, niezwykle daleko. Zjawia się ten pierwszy gość, mówię, żeby się odczepił. Odczepia się. Wychodzę na drogę do hotelu, koło mnie melancholik. Zmieniam kierunek, obchodzę plac naokoło, żołnierzyk przytrzymuje mnie za ramiona. Znikam w otwartych drzwiach zakrystii. Próbuję wyjaśnić kościelnemu, że mam kłopoty, brakuje mi słów. Kościelny uśmiecha się z niezrozumieniem. Mówi, że nie ma pieniędzy. Dołącza się melancholik, będzie moim tłumaczem. Rozmawiają, nie