Drugą drakę urządziłem podczas innego święta żydowskiego. Do szkoły zamiast samej macy, jak nakazywała tradycja, przyniosłem kanapkę: dwie mace, a w środku szynka. Wszyscy Żydzi z klasy rzucili się na mnie. Wyszedłem z wybitym zębem, ale im też nieźle przyłożyłem.
Zacząłem się interesować historią, co mi zostało do dzisiaj i co przydało mi się później, kiedy zostałem publicystą lwowskich i kujbyszewskich "Nowych Widnokręgów", w których pisywałem głównie na tematy historyczne, a zwłaszcza o polskim wieku XIX. Duża w tym zasługa mego genialnego profesora z gimnazjum, Karola Sochaniewicza, który wprawdzie wykładał zwykle lekko
na bańce
, ale jak wykładał!
Kupowałem już wtedy "Kulturę robotniczą", Hempel ją wydawał. KZM-owcy z wyższych klas gimnazjalnych to zauważyli i trafili do mnie. Konkretnie trafił do mnie taki jeden Miecio, który potem wyemigrował do Francji, z książką Brzozowskiego Płomienie - bardzo dobrą, sugestywną, choć napisaną trochę w barokowym stylu. No i złapało mnie.
|