Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000060
Tytuł:
Wydawca: Wyd. Literackie
Źródło: Niebieski szklarz
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Kazimierz Orłoś,  
Data publikacji: 1996
oma też potrafi? Jeśli jest czarownikiem! Zaśmiałem się. Wiedziałem, że ojciec żartuje, ale uniosłem się na łokciu i obejrzałem na wszelki wypadek. Spojrzałem w głąb zdziczałego sadu za nami, między jabłonie - czy stamtąd ktoś nie nadchodzi? Nikogo nie było. - Tato, wierzysz w czary? Ojciec zapadał w poobiednią drzemkę. Leżał na wznak, z rękami skrzyżowanymi pod głową. - Później porozmawiamy, dobrze? - Odwrócił się do mnie plecami.
Patrzyłem na obłoki. Wypatrywałem ptaków, które krążyły nad nami
wczoraj, ale niebo było puste. Później
poszedłem za potrzebą. Niedaleko - trochę bałem się iść dalej. I kiedy
tam rozmyślałem o panu Słomie, niedźwiedziach i czarownikach, wydało mi
się, że słyszę szelest. Wszedłem między kwiaty. Przesłaniały kilka
kamiennych stopni prowadzących w dół. Dawniej były tam pewno drzwi do
piwnicy - teraz tylko otwór między kamiennymi ścianami. Czarna dziura.
Zszedłem niżej i starałem się zajrzeć do środka. Znów usłyszałem
szelest. Odruchowo spojrzałem pod nogi. Tuż obok moich tenisówek
ześlizgiwał się po stopniach duży wąż. Pewno mieszkał w piwnicy.
Cofnąłem się szorując plecami o kamienie. Patrzyłem, jak pełznie i
pełznie - nie mógł się skończyć. Był zielony, długi - połyskiwał jak
ciemna butelka. Ciągle słyszałem szelest. Ocierał się o stopnie, a
potem o kamienie lub cegły niżej. Znikł w ciemnym lochu.
Pobiegłem, żeby opowiedzieć wszystko ojcu, ale on ciągle drzemał na
boku, z podkurczonymi nogami, w czapce z chustki zawiązanej w supełki.
Z ręką pod głową. Wtedy poszedłem na brzeg i zacząłem ciskać kamieniami
na środek rzeki. Dalej i dalej.
- Tato, czy na pewno jest Bóg? - spytałem, kiedy zasypialiśmy. Póki ojciec był jeszcze na zewnątrz namiotu, ukląkłem i pomodliłem się, jak codziennie w Warszawie. Zmówiłem "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Mario..." Poprosiłem Boga, żeby czuwał nad nami. - Jeżeli chodzi tu gdzieś w okolicy niedźwiedź, spraw Panie Boże, aby trzymał się od nas z daleka! - szeptałem. Potem, klęcząc przed wejściem do namiotu, patrzyłem na niebo. Było czyste i zdawało mi się, że