I
Ktoś krzyknął, czyjaś mocna ręka chwyciła Lewandowskiego powyżej łokcia i gwałtownie szarpnęła go w tył. W tej samej chwili rozległ się rozdzierający gwizd i
łoskot
przelatującego parowozu, z okienka pomostu wrzasnęła twarz maszynisty, dziko wykrzywiona strachem i wściekłością.
Lewandowski stał ogłuszony, cały w kleszczach tamtej zbawczej ręki, nie śmiał czy nie mógł rozewrzeć zaciśniętych powiek. Dławiący ból kołatał w lewej piersi.
|